środa, 27 maja 2009

Opera i popcorn

Multikino w całej swojej sieci zaoferowało miłośnikom opery sfilmowane spektakle mediolańskiej La Scali. Wczoraj obejrzałam (i wysłuchałam) operę "Maria Stuarda" Donizettiego. Piękne głosy, perfekcyjne wykonanie, zdumiewająco oszczędna scenografia. Dość zaskakująco ogląda się na ogromnym ekranie wykonawców, którzy przecież grają na scenie i spektakl przeznaczony jest dla widzów w teatrze. Inna charakteryzacja, inna ekspresja.
Coż, nie byliśmy w operze, byliśmy w kinie. Widzowie momentami czuli sie lekko zagubieni. Byli tacy, którzy nie szczędzili oklasków, jakby śpiewacy mogli ich usłyszeć. Byli również tacy, którzy przynieśli ze sobą kubełek popcornu i spokojnie oddawali sie konsumpcji.


sobota, 23 maja 2009

Świeca? ogarek?

Spojrzałam do lustra, i coś mi się nie podobało. Spojrzałam raz jeszcze i raz.... w końcu odkryłam: SZMINKA!. Moja ulubiona paprika Inglota wygląda na mnie źle, matronowato.
No dobrze, wiek mam odpodwiedni, niezależnie do ilu lat się przyznaję, ale żeby aż tak? Chwyciłam za wacik, zmywacz, zmieniłam odcień na mniej żółty i od razu lepiej. A przecież jeszcze dwa lata temu bylo mi w tej paprice doskonale.
Eh, jak to się trzeba pilnowac. Bo inaczej efekt jest jak u widzianej ostatnio klasowej kolezanki. Należala do tych ładnych blondynek o błękitnych oczach i porcelanowej cerze. Zachowala znakomitą figure. Makijaż zaś zatrzymał sie jej w latach późnych 70 : dużo czarnego wokół oczu i dużo czerwonego na ustach i policzkach.
Gdybyśmy tak stanęły obok siebie w lustrze, ona z satysfakcja patrzyłaby na moja figurę, a ja z równą satysfakcją na jej makijaż i zmarszczki :)

piątek, 8 maja 2009

Świece i ogarki siódme



Bardzo chciałam katedrę w Pelplinie obejrzeć. No i nie żałuję. Urodziwa, harmonijna, piękna bryła i cudownie utrzymana. Żadnych szmat "Jezus cię kocha" czy styropianowych kielichów z hostia .... To drugi kościół ( pierwszy widziałam w Levoczy, św.Jakuba), w którym w gotyckim wnętrzu widać zmiany stylów, nakładanie się epok. Ogromny renesansowy ołtarz, barokowe ołtarze boczne, rokokowe konfesjonały, neogotyckie organy główne, a na ścianach freski zapewne XIXwieczne, ale zdecydowanie w stylistyce gotyckiej. Miałam sporo radości, kiedy towarzysząca nam Agnieszka opowiedziała parę smakowitych szczegółów:

Oto łyse aniołki ( jednego sfociłam, są trzy), oto stalle gotyckie, z fantastycznymi koronkami na szczytach ( każda rozeta inna) i sprytnymi składanymi siedzeniami. Na zdjęciu Agnieszka pokazuje nam, jak mnisi stali na modłach( cystersi w Pelplinie byli od zawsze) i co się działo, kiedy któryś usypiał i nie trzymał tyłkiem klapy. Klapa z rumorem spadała, budząc resztę, a winowajca.. lepiej nie spekulować :D


A teraz opowieść o restauracji w Wałczu. Hotel "Biały domek" mieści się przy Kościuszki czyli ulicy przelotowej dla krajowej 10. Restauracja z zadęciem, sala puściutka, barman jest jednocześnie kelnerem. Zamawiamy posiłek, ja zdecydowałam sie na zupę - krem ze szparagów i sandacza z surówką. Dostaje zupę-konsystencja jak rzadki sos, dość słona, z dwoma kawałeczkami czegoś zielonego. Szparagi? Od razu startuje w głowie: zupa z proszku, łyżka słodkiej śmietanki i troszkę gałki muszkatołowej podniosłyby poziom o 3 pietra. Podchodzę do barmana ( w drugiej sali) i proszę o odrobinę gałki, ze ja tak lubię. Barman się uśmiecha, znika w kuchni i za chwile podchodzi rozkładając ręce - nie ma... !!!! Ratunku! Pytam - a czy sa szparagi? przecież sezon; a on: o, będę musiał kucharzowi powiedzieć żeby zamówił....Ryba lekko przesmażona , znaczy sandacz popsuty, a do mąki w jakiej obtoczono filet najwyraźniej dosypana jakaś mieszanka typu jarzynka. Surówka z kiszonej kapusty poprawna i zaskoczenie: rewelacyjna sałatka z czerwonej kapusty z rodzynkami, oliwa i czosnkiem. Ale i tak więcej tam moja noga nie postanie. Skoro muszę jeść na tej trasie, wole autoport "Podgaje". Tam przynajmniej dają pieczone jabłka!