niedziela, 27 czerwca 2010

Z Polski do Polski przez Niemcy

Od mojego domu do granicy jest 12 kilometrów w linii prostej. Podczas słynnego blackoutu ( 8 kwietnia 2008) przy oknie w kuchni na mojej komórce meldowała się niemiecka sieć. Jeździłam z Polski ( Szczecin) do Polski ( Trzcińsko-Zdrój) przez Niemcy ( zdecydowanie lepsza droga) w czasach, kiedy jeszcze nie byliśmy w Unii.Wystarczyło mieć dowód osobisty...
Po drodze robiłam zakupy - pewne rzeczy po prostu kupuje się tam ze względu na jakość ( chemia gospodarcza), cenę i stałą obecność na półkach ( wina) czy brak oferty na rynku polskim ( pasta anchovies).
W centrum handlowym w Schwedt ( 50 km na południe od Szczecina) obserwowałam, jak siła polskich pieniędzy zmienia  to miejsce: najpierw przedłużono godziny handlu w soboty. Potem zaczęto wymieniać złotówki na marki. W szczecińskiej prasie pojawiły się całostronicowe ogłoszenia zachęcające do zakupów. Zatrudniono polskojęzycznych sprzedawców.Coraz więcej sklepów przyjmuje płatność kartami kredytowymi. Polacy zostawiają tam duuuużo pieniędzy.
Za to ze stoiska z pieczywem zniknęły ulubione przez nas bułeczki z serem i szynką. Odnalazłam je w innych miastach i na koniec - upiekłam sama! Poczytajcie tutaj : htttp://kulinarki.blogspot.com jak do tego doszło.
Nadal jednak jeździmy do Schwedt po zakupy i zawsze, ale to zawsze spotykamy znajomych, czasami nie widzianych od dawna...